Relacje uczestników Akcja 2015

Cmentarz w Kamionce Buskiej (Strumiłowej) w lipcu 2015 r.

Od mojego przyjazdu z Kamionki Buskiej minęły 2 tygodnie. Tęsknię za Kamionką, za ludźmi, których tam poznałam, zostawiłam, z którymi tam byłam, za Wami wszystkimi. No, ale po kolei...

Mamy lipiec i po roku znowu przyjeżdżamy do Kamionki. Pierwsze kroki kierujemy oczywiście na cmentarz. A tutaj miłe zaskoczenie: chwasty jakby nie tak wysokie jak rok temu, nie ma komarów, upały też nie takie męczące. Na cmentarzu historycznym stoją dumnie znajome pomniki nauczycielki, harcerza, Jana i Mieczysława - dwóch braci, dyrektora państwowego gimnazjum - mieszkańców Kamionki Strumiłowej. Na cmentarzu komunalnym w części ukraińskiej świeże groby żołnierzy.

Mieszkamy całą grupą u pani Swietłany, a ja - jako jedyna kobieta - mam dla siebie osobny pokój. Domownicy przenoszą się na piętro do ostatniego wolnego pokoju. Gospodyni codziennie wstaje o czwartej rano, aby na 7:00 czy 8:00 przygotować nam "małe wesele", czyli śniadanie. Następnie wyposaża nas w całą torbę jedzenia i wyruszamy na 2 kamioneckie cmentarze - najpierw historyczny, a następnie komunalny. Do 16, 17-tej porządkujemy cmentarze: wykaszamy, grabimy, a spod chaszczy wyłaniają się "nowe" grobowce. Czyścimy groby, zabezpieczamy pomniki z piaskowca, stawiamy, cementujemy, malujemy... Pan Bolesław przywiózł połowę swojego garażu, jest czym rządzić! To, czego brakuje, można zawsze wypożyczyć od księdza Wiktora, jak co roku. Każdy wie co ma robić, chłopcy sami szukają sobie pracy. Jakub Karol, Kuba, Radek i Zdzichu. Uczciwi, pracowici, zaangażowani. Pomaga nam Irenka, po powrocie z pielgrzymki dołączy też Wasyl. Smiżana i Patryk też przychodzą - ale urośli od poprzednich wakacji!

Potem wracamy na obiad. Największą porcję zawsze dostaje ta sama osoba. Pani Swietłana już wie kto się najbardziej napracował. I słusznie. Gospodarze dopieszczają nas swoją obecnością, rozmową w języku ukraińskim (!), smacznym jedzeniem. Pani babcia specjalnie dla nas chodzi do lasu po jagody, przynosi na deser pierogi z wiśniami czy własnoręcznie upieczone bułeczki. A ja w ostatnim dniu pobytu rozumiem już wszystko co mówią gospodarze. Szo, szo? Prawda, że to bezcenne...

W tym roku po raz pierwszy porządkujemy również cmentarz polsko-ukraińsko-rosyjski w miejscowości Radziechów. 30-to kilometrowa trasa ukraińskimi drogami to prawie godzina w jedną stronę. OJ, tutaj to mamy co robić! Pogoda zmienia się co chwilę, przechodzi burza, cały jeden dzień pracujemy w mokrych butach. Ale efekty są widoczne. Przez 2 dni zdecydowanie poprawiamy wygląd zaniedbanego radziechowskiego cmentarza. Sprzątamy wszystkie groby nie zważając na narodowość pochowanej tam osoby. Jakub Karol odkopuje ogromny grobowiec. Nie mamy łomów. W następnym roku go postawimy. Merostwo przysyła do pomocy pracownika z kosiarką. Na cmentarzu dochodzi do spotkania z miejscowymi władzami. Zainteresowanie wykazują też dziennikarze lokalnej telewizji. Przeprowadzają z nami wywiady. Ja nie umiem odpowiedzieć na jedno pytanie: Jak państwo polskie motywuje młodzież, by w swoim wolnym czasie jako wolontariusze pracowała na cmentarzach na Ukrainie?

Po raz pierwszy również wykonujemy dokumentację cmentarzy - robimy plan "polskiej części", spisujemy wszystkie epitafia z nagrobków, fotografujemy je i numerujemy, także te zapisane cyrylicą. Uporządkowanie maleńkiego cmentarza w Tadani uniemożliwi nam pogoda.

Wieczorami nie odpoczywamy, ale nie, nie żyjemy samą pracą. Czeka tu na nas dużo niespodzianek... Ks. Włodzimierz z Irenką zapraszają nas na grilla do Tadani, siostra Jonatana odkrywa, że potrafi tresować dziki, a pani Olga nam trochę pośpiewa. Innego dnia pani przewodnik z muzeum w Kamionce organizuje nam wycieczkę po mieście. Zwiedzamy też cerkiew grekokatolicką. Zostajemy również zaproszeni do Domu Kultury na spotkania z animatorami kultury. Zoriano, wspomnienia zostaną na długo... Spotykamy się z Polakami, mieszkańcami Kamionki. Szczególnie ważne i wzruszające jest spotkanie z panią Danusią. Jak nam dobrze. Irenka częstuje nas najlepszymi w Kamionce lodami, a pani Luda zaprasza na kawę. Jesteśmy też zaproszeni do dworku Dzieduszyckich w Niesłuchowie, a tam specjalnie dla nas występuje miejscowy zespół taneczny. Piękne dziewczyny we własnoręcznie uszytych strojach! Ukraina - dumny naród z pięknymi tradycjami.

W niedzielę jedziemy na wycieczkę do Lwowa. Spotykamy się tam z grupą, która pracuje na cmentarzu w Busku. Pozdrawiamy Was! Razem zwiedzamy Lwów, a pani Roma - Polka, przewodnik na stałe mieszkająca we Lwowie, daje nam na każdym kroku bezcenne lekcje patriotyzmu. Na Cmentarzu Łyczakowskim śpiewamy Rotę przy grobie Marii Konopnickiej, a na Cmentarzu Orląt Lwowskich całą grupą odśpiewujemy Mazurka Dąbrowskiego. W "czasie wolnym" Krysia przyprowadzi nas do kawiarni na smażone jabłka z lodami i pyszną kawę!

W dniu wyjazdu zapalamy na grobach biało-czerwone znicze. Grekokatolicki ksiądz Włodzimierz udziela nam błogosławieństwa na drogę do Polski. To już mała tradycja!
Przyjechaliśmy obcymi, a wracamy przyjaciółmi - tak to ująłeś Marku?
Krysiu, pani Swietłano, panie Wasiliju, pani babciu, Zoriano, pani Danusiu, Irenko, ks. Włodzimierzu, Wasylu, pani Ludo, p. Olgo - pamiętamy o Was!
Pan Piotr bezpiecznie zawozi nas do domu, to duże szczęście, że był z nami.
A czeburaki jakie były smaczne, prawda? Już nam ich brakuje.
Karol, Kuba, Radek, Zdzichu, to co Was w końcu motywowało do tego wyjazdu?
Patriotyzmu uczymy się w rodzinie.
Panie Bolesławie, Piotrze, Marku - dziękuję, było super. Tak, wspomnienia pozostaną...

Joanna Mosior

(aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)