Akcja 2011


sep

Uczniowie ZSP w Jelczu-Laskowicach na cmentarzu w Lityniu

Grób Marii Konopnickiej, cmentarz Orląt Lwowskich, uniwersyteckie miasto Winnica oraz miasto Lityń... Wszystko to miała szanse zobaczyć siódemka uczniów z ZSP im. Jana Kasprowicza w Jelczu-Laskowicach, podczas wolontariatu "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia", organizowanego przez TVP Wrocław wraz z opiekunem mgr. Tadeuszem Babskim.

W czasie jedenastodniowego pobytu na ziemi Lityńskiej (Ukraina), uczniowie głównie zajmowali się porządkowaniem polskiego cmentarza. Była to ciężka i wyczerpująca praca, jednak po wycięciu drzew i krzaków porastających mogiły naszych przodków, oczom ukazały się mogiły z lat 1700-1900 z jakże znajomo brzmiącymi nazwiskami (np. Stankiewicz). Pomimo panującego upału i odcisków na dłoniach, praca ta dała nam wiele satysfakcji. Społeczność Lityńska to mili, serdeczni i otwarci ludzie. Kolejnym miłym wydarzeniem była wizyta polskiego konsula, który odwiedził nas z Panią kurator Beatą Pawłowicz i telewizją Wrocław wraz z panią redaktor Grażyną Orłowską-Sondej. Cykl naszej pracy można było obejrzeć w TVP Wrocław. Pobyt na Ukrainie okazał się niezapomnianą lekcja historii.
Katarzyna Milewska
Nauczycielka w Zespole Szkół
Ponadgimnazjalnych Jelcz-Laskowice

(aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)

sep
Wyprawa do Mikuliniec

Mikulińce - historyczna miejscowość w powiecie trembowelskim, w tekstach źródłowych wymieniana była już w XI wieku. Kiedy przywileje miastu nadawał w 1595 roku król Zygmunt III, w Mikulińcach istniał już zamek obronny wzniesiony przez Annę z Sieniawskich Jordanową. Potem na tej ziemi panowały słynne polskie rody - Koniecpolskich, Sieniawskich, Lubomirskich, Rejów. Czasy świetności miasteczko przeżyło pod koniec XVIII wieku kiedy to Ludwika Potocka, wdowa po hetmanie wielkim koronnym - Józefie Potockim, wybudowała barokowy kościół pod wezwaniem Trójcy Przenajświętszej. Świątynia zamieniona po wojnie na magazyn nawozów została odremontowana i w tej chwili jest jedną z najcenniejszych pamiątek po byłych mieszkańcach tej ziemi. Przez wieki żyli tutaj Polacy. Na przykościelnym cmentarzu zachowało się wiele zabytkowych pomników i tablic nagrobnych, świadczących o zamożności mikulinieckich obywateli. Po wojnie większość naszych rodaków została przesiedlona stąd na Dolny Śląsk. Zamieszkali oni w okolicach Chojnowa, Legnicy, Wołowa. Wiosną 2011 roku dawni mieszkańcy parafii w Mikulińcach, ale także ich dzieci i wnukowie odwiedzili ziemię swoich dziadów. Wyprawę zorganizowała Krystyna Ciszewska z domu Dobrowolska, której rodzice pochodzili z pobliskiej Konopkówki. Wówczas zapadła również decyzja o ratowaniu zabytkowego cmentarza w Mikulińcach. Wielkim sprzymierzeńcem tego dzieła jest miejscowy proboszcz - ks. Jarosław Binek. W ramach akcji "MOGIŁE PRADZIADA OCAL OD ZAPOMNIENIA" remontowanie mikulinieckich grobów rozpoczęli w lipcu 2011 roku uczniowie gimnazjum w Pszennie. Powrócą tutaj w wakacje 2012, aby dokończyć dzieła odbudowy tej polskiej nekropolii.

Uczniowie z Pszenna odnawiają cmentarz w Mikulińcach

W czasie wakacji grupa wolontariuszy z naszej szkoły uczestniczyła w akcji "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia" i wyjechała na Ukrainę, aby porządkować cmentarz w Mikulińcach. Wyruszaliśmy pełni zapału, energii i ciekawości. Na miejscu przywitał nas Ksiądz Proboszcz Jarosław Binek i widok zarośniętego, zniszczonego cmentarza. Już kolejnego dnia rozpoczęliśmy żmudną pracę wydzierania spod grubej warstwy traw i krzaków polskich nagrobków. Z każdą godziną widać był więcej mogił, odsłanialiśmy coraz więcej polskich nazwisk. Pracowaliśmy po 8 do 10 godzin dziennie. Zmęczenie było coraz większe, ale zapał i dobra energia nie opuszczały nas. Prawdziwym wsparciem był dla nas Ksiądz Jarek, który zawsze wspierał dobrym słowem i ciepłym uśmiechem.

Po dziesięciu pracowitych dniach nadszedł dzień wyjazdu. Z dumą patrzyliśmy na uporządkowany cmentarz. Na pożegnanie zapaliliśmy znicze na polskich mogiłach, które zapłonęły również w naszych sercach. To miejsce stało się nam bliskie i będziemy tu powracać myślami, ale również w kolejne wakacje, aby pamięć o Polakach tu spoczywających trwała.

Monika Kornacka-Iwaniec
Nauczycielka Gimnazjum w Pszennie
Mikulińce, lipiec 2011

(aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)

sep

Z Borowa do Korościatyna

Na Ukrainę wyjechaliśmy 2 lipca (2011). Nasza podróż trwała prawie dobę. Byliśmy zmęczeni, ale bardzo życzliwe przyjęcie zrekompensowało nam wszelkie niedogodności. Już 4 lipca w poniedziałek wyszliśmy zobaczyć jak wygląda cmentarz w Krynycy, dawnym Korościatynie, i co nas czeka przez najbliższe 10 dni. Kiedy znaleźliśmy się na miejscu, zastaliśmy cmentarz już częściowo odchwaszczony. Zrobili to przed naszym przyjazdem mieszkający tam Polacy, których zmobilizował tamtejszy wójt. W planach tego dnia mieliśmy jedynie rozpoznanie terenu, dlatego rozproszyliśmy się i zaczęliśmy oglądać polską część cmentarza. Najpierw jednak zatrzymaliśmy się przed krzyżem postawionym przez mieszkańców Korościatyna, a poświeconym przez ks. Mieczysława Krzemińskiego na zbiorowej mogile ludzi zamordowanych w lutym 1944 r. Następnie odczytywaliśmy polskie nazwiska na istniejących grobach, sprawdzaliśmy stan pomników, zastanawiając się jednocześnie, jakie narzędzia będą nam potrzebne. Natrafiliśmy na wiele polskich znanych nam z terenu naszej gminy nazwisk - Łużnych, Hutników, Zaleskich. Przy tej okazji mogliśmy poznać historię osób pochowanych na tym cmentarzu, którą opowiadał nam nasz przewodnik pan Włodzimierz Hutnik i pan Marian Grabas, inicjator akcji odnawiania tamtejszej nekropolii. Wiedzieliśmy, gdzie są np. pochowane dzieci zamordowane tej tragicznej nocy, że Piotr Krzyworonczka, którego mogiła była dość dobrze zachowana, to krewny ks. Krzemińskiego itp. W pewnym momencie zgodnie stwierdziliśmy, że szkoda marnować czasu i zabraliśmy się do pracy.

Dziewczynki rozpoczęły od plewienia terenu wokół pomników, czyściły szczotkami drucianymi pokryte mchem nagrobki, odkrywając polskie nazwiska i epitafia. Chłopcy natomiast mieli dużo trudniejsze zadania. Do nich należało wycinanie korzeni, które bardzo często wrastały w nagrobki, prostowanie pomników poprzez podnoszenie ich i robienie podkładów, sztukowanie elementów mogił, które niejednokrotnie połamały się na kilka części, a nawet wydobywanie z ziemi zapadniętych pomników, co stanowiło nie lada wyzwanie i wymagało ogromnego wysiłku, ale też pomysłu.

Nie wyobrażam sobie pracy na tym cmentarzu bez wsparcia mężczyzn, pana Mariana i mojego męża Sylwestra oraz nieocenionego pana Włodzimierza Hutnika, Polaka mieszkającego w Krynycy, który bardzo serdecznie gościł naszą młodzież i nas, dorosłych, ale także wielokrotnie, mimo swoich obowiązków, sam zakasywał rękawy i pracował razem z nami na cmentarzu. Oprócz tego w pracach na cmentarzu bardzo chętnie pomagały nam wnuczęta pana Włodka - Wiktoria, Marta i Władek oraz zaprzyjaźniony z nimi chłopiec narodowości ukraińskiej - Iwan. Wspólnie z naszą młodzieżą ciężko pracowali, jedli drugie śniadanie, a przy tej okazji też nawiązywali kontakt, rozmawiali i śmiali się, nie odczuwając żadnej różnicy kulturowej, językowej czy narodowościowej. Codziennie, wyłączając niedziele i dwa dni świąt kościelnych przypadających w tym czasie, przychodziliśmy na cmentarz położony dość daleko od miejsca naszego zamieszkania z ochotą i pełni zapału, bo każdego dnia było widać efekty naszej pracy, bo codziennie odkrywaliśmy nowe groby, nowe nazwiska. Cmentarz zaczął wyglądać jak cmentarz. Świadczyły o tym wyprostowane, poklejone lub postawione na nowo pomniki, które zaczęły być widoczne już z daleka. Okazało się nawet, że jest ich znacznie więcej niż początkowo sądziliśmy. Spod krzaków i wysokich chwastów codziennie wyrastały nowe mogiły. Trzeba jeszcze podkreślić, że młodzież miała ambicję, by zrobić jak najwięcej, by postawić czy poprawić jak najwięcej nagrobków, by jak największy teren udało się odchwaszczyć.

Pracowaliśmy w różnych warunkach, czasem był to ogromny upał, a czasem pogoda deszczowa, ale za każdym razem wychodziliśmy dobrze zabezpieczeni przed kleszczami, których było mnóstwo, czy przed wystającymi i niebezpiecznymi korzeniami i z zapałem zabieraliśmy się do pracy. Na koniec postaraliśmy się wykosić trawy i chaszcze z jak największego obszaru, a także powycinać niepotrzebne gałęzie drzew opadające na pomniki. Ostatni etap stanowiło oczyszczenie terenu wokół historycznego krzyża na zbiorowym grobie, a także zapalenie zniczy przywiezionych z Polski na każdej odnowionej polskiej mogile. Naszą pracą zainteresowała się również lokalna prasa i w dniu św. Piotra i Pawła reporter z miejscowej gazety pojawił się na cmentarzu, gdzie opowiedzieliśmy mu o tym, czym jest akcja "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia", skąd jesteśmy, co robimy itp. Efektem tej rozmowy stał się artykuł, który ukazał się już po naszym wyjeździe. Miłą niespodziankę sprawili nam również podróżni, którzy wstąpili na cmentarz w drodze z Buczacza. Okazało się, że są to mieszkańcy Wrocławia i Strzelina. Jakie było ich zaskoczenie, gdy przybywszy na cmentarz w Korościatynie spotkali po pierwsze Polaków, a po drugie młodzież spod Strzelina. Było nam bardzo miło słyszeć, ze są dumni z tego, co robimy.

Ale podczas tych 10. lipcowych dni nie tylko pracowaliśmy. Udało nam się dzięki uprzejmości miejscowej pani dyrektor szkoły i panu wójtowi zwiedzić Muzeum Łemkowskie w Monasterzyskach oraz pomodlić się w greckokatolickim Sanktuarium Maryjnym w Zarwanicy. Nasza młodzież prawie codziennie uczestniczyła też w organizowanych specjalnie dla nich dyskotekach, a chłopcy rozgrywali z tamtejszą młodzieżą mecze piłki nożnej. Na koniec w podzięce za pomoc i wsparcie zorganizowaliśmy dla wszystkich ognisko.

Wyjazd na Ukrainę okazał się dla młodzieży ze szkoły w Borowie i dla nas opiekunów wielką życiową przygodą, przygodą, ale też podróżą sentymentalną do miejsc, które zapisały się na kartach historii.
Monika Rak
Nauczycielka Gimnazjum w Borowie

(aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)

sep

Bierutowscy uczniowie odnawiają polskie groby w Drohobyczu

Od dwóch lat uczniowie z bierutowskich szkół uczestniczą w organizowanej przez TVP Wrocław i Kuratorium Oświaty akcji "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia". Przez kilka miesięcy uczniowie zbierają fundusze na ratowanie zaniedbanych, często zrujnowanych polskich nekropolii znajdujących się dziś na terenie Ukrainy. Od 2 do 12 lipca 2011 r. grupa młodzieży z bierutowskiego gimnazjum, pod opieką p. Bernadety Huk wraz z innymi uczestnikami akcji przebywała za wschodnią granicą porządkując polskie cmentarze. 3 lipca uczestniczyliśmy w odsłonięciu pomnika poświęconego polskim profesorom zamordowanym w 1941 r. we Lwowie. Od 4 lipca grupa bierutowska porządkowała groby na cmentarzu w Drohobyczu. Każdego dnia spędzaliśmy na cmentarzu po 7-8 godzin, porządkując zaniedbane groby, odnawiając zdewastowane. Prace, które wykonywaliśmy to przede wszystkim usuwanie chwastów, czyszczenie pomników, odnawianie napisów. W pracach tych towarzyszyli nam członkowie Towarzystwa Polskiego z Drohobycza z Panem Prezesem Adamem Aurzeckim oraz miejscowa młodzież ucząca się języka polskiego. Uczestnicy akcji zakwaterowani byli w polskich rodzinach, które okazywały gościnność i radość z pobytu gości z Polski i możliwości porozmawiania w ojczystym języku. Dla młodzieży była to wspaniała lekcja patriotyzmu, a jednocześnie okazja do poznania historii przodków pochodzących z Kresów Wschodnich.
mgr Bernadeta Huk
Gimnazjum im. Aleksandra Kamińskiego w Bierutowie

(aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)

sep

Dolnośląska młodzież na cmentarzu w Tłumaczu

Na początku lipca 2011 r. miejsce miała kolejna edycja akcji społecznej "Mogiłę Pradziada Ocal Od Zapomnienia". Jedna z grup udała się do Tłumacza, ukraińskiego miasta położonego w obwodzie iwanofrankiwskim (dawne województwo stanisławowskie). Kierownikiem grupy była pani Krystyna Juzwenko-Jager (wizytator Kuratorium Oświaty we Wrocławiu). W wyjeździe do Tłumacza uczestniczyli także uczniowie Zespołu Szkół im. Narodów Zjednoczonej Europy w Polkowicach: Monika Berestecka, Wojciech Kaźmierczak, Daria Pastyrczyk, Michał Pietranik, Justyna Sikora i Barbara Talarska a także nauczyciel historii z tej placówki, pan Krzysztof Górski. W skład grupy wchodzili także uczniowie Liceum Ogólnokształcącego nr IX we Wrocławiu: Wojciech Ludjan i Tomasz Seniura, wrocławianka związana z Tłumaczem Irena Rosowska oraz studenci Uniwersytetu Wrocławskiego Dominika Sieroń i Łukasz Wolski.

Cmentarz w Tłumaczu wymagał mnóstwa pracy i wysiłku, co pozwoliło odnowić i odkryć wiele miejsc pamięci po naszych przodkach. To dawało satysfakcję uczestnikom akcji, którzy wyjazd na Ukrainę traktowali jako niezwykłe przeżycie a także jako patriotyczny obowiązek wobec dawnych ziem polskich. Postępującego czasu nie da się zatrzymać, jednak wszyscy byli zgodni co do tego, że pamięć o naszych rodakach powinna przetrwać a jest to możliwe tylko dzięki nam - Polakom, którzy gotowi są przyjeżdżać tutaj co roku. Zresztą Tłumacz ma w sobie coś magicznego, coś co sprawia, że chce się tutaj wracać. To z pewnością miłość do Polski, którego wyrazem są takie wyjazdy, a którą wyczuwa się widząc stare nagrobki z polskimi nazwiskami. To także tutejsi ludzie, którzy z życzliwością nas przyjęli, wspierali i pomagali, którzy sprawili, że ten wyjazd stał się jeszcze bardziej udany. Mimo wszystkich rys na historii relacji polsko-ukraińskich, wyczuć można było, jak nasze narody są bliskie, jak dobrze się rozumieją i jak silne więzi przyjaźni mogą stworzyć. Nikt z uczestników wyjazdu do Tłumacza nie chciał stąd wyjeżdżać a i tutejsza młodzież żegnała nas ze łzami w oczach. Jedno jest pewne: każdy z nas marzy by tutaj wrócić, by utrwalić pamięć o naszych rodakach, by jeszcze raz zakochać się w Tłumaczu, naszym Tłumaczu.
Łukasz Wolski
student Uniwersytetu Wrocławskiego

(aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)

sep

Połonne

W lipcu 2011 roku uczniowie Zespołu Szkół Technicznych i Ogólnokształcących w Legnicy wyjechali wraz z opiekunem do miejscowości Połonne na Ukrainie aby uporządkować znajdujący się tam polski cmentarz. Z wielkim zaangażowaniem i troską odnawialiśmy kolejne polskie groby, które swoją historią sięgały do roku 1849.
W restaurowaniu cmentarza chętnie pomagali nam mieszkańcy Połonnego. Wspólnie spędzone chwile spowodowały, że bardzo zaprzyjaźniliśmy się z naszymi gospodarzami. Codziennie rano spotykaliśmy się, aby pracować na cmentarzu. Popołudnia i wieczory spędzaliśmy w towarzystwie naszych sympatycznych koleżanek i kolegów z Ukrainy.
W dniu wyjazdu z ogromnym zadowoleniem patrzyliśmy na efekt naszej pracy. Pozostawiliśmy pięknie uporządkowany cmentarz i odnowione historyczne groby.Trudno było rozstać się z sympatycznymi mieszkańcami tej gościnnej miejscowości.
W listopadzie wraz z dyrektorem naszej szkoły pojechaliśmy do Połonnego aby kontynuować współpracę w ramach wymiany międzyszkolnej. W marcu gościć będziemy w Legnicy młodzież, dyrektora oraz nauczycielkę języka polskiego ze Szkoły Ogólnokształcącej nr 3 w Połonnem. Odwiedzi nas także Pani Andżelika Wiśniewska - Prezes Polskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego.

Jesteśmy przekonani, że współpraca między naszymi szkołami trwać będzie jeszcze wiele lat. Obecnie przygotowujemy się do wzięcia udziału w kolejnej akcji "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia". Już zaczynamy zbierać symboliczne złotówki...

Beata Stefanik
nauczycielka Zespołu Szkół
Technicznych i Ogólnokształcących w Legnicy

Polskie nagrobki na cmentarzu w Połonnym

(aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)
sep

Relacja z Kamionki Strumiłowej (Buskiej)

W ubiegłym roku na wakacjach w ramach dolnośląskiej akcji "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia", na Kresy po raz pierwszy wyruszyła grupa młodzieży z Ziębic. Było nas 5 osób. Naszą ekipę tworzyło: dwoje uczniów z Liceum Ogólnokształcącego w Ziębicach wraz z nauczycielem oraz dwoje wolontariuszy z Koła Miejskiego PCK Ziębice. Wraz z nami, wspólny trud pracy na kresowych cmentarzach podjęli też uczniowie Gimnazjum nr 9 we Wrocławiu wraz z dwojgiem opiekunów. Pierwszego dnia pobytu na Ukrainie, uczestniczyliśmy w podniosłej uroczystości odsłonięcia pomnika upamiętniającego mord polskich oficerów we Lwowie w 1941 r. Mordując polską inteligencję, hitlerowcy chcieli zniszczyć polski naród. Naród jednak przetrwał. Na odsłonięcie tego pomnika czekało wielu Polaków aż 70 lat. Młodzież z Ziębic i Wrocławia mogła nie tylko zadumać się nad okrucieństwem wojny, ale i zachwycić się piękną, śpiewną mową Polaków-Lwowiaków, których tłumy uczestniczyły w tym polskim święcie.

Po lwowskiej uroczystości, uczestnicy tej patriotycznej wyprawy podzielili się na grupy i już oddzielnie wyruszyli do "swojej" miejscowości, gdzie przez następne 10 dni przyszło im pracować. Naszą grupę wrocławsko-ziębicką tworzyło 12 osób połączonych wspólnym celem - przywrócenia do dawnej świetności polskiego cmentarza w Kamionce Strumiłowej.

Panowie uzbrojeni w kosiarki i siekiery karczowali teren polskiego cmentarza w Kamionce. Z kolei panie szczotkami czyściły ocalałe pomniki, by potem je pomalować. Pracy było wiele. Z dumą odkrywaliśmy z darni i chwastów kolejny pomnik. Pracowaliśmy na cmentarzu, gdzie chowano Polaków zasłużonych dla miasta - Kamionki Strumiłowej. Groby skromniejsze zniszczył czas. Do pracy z nami włączyła się mała grupka Polaków mieszkająca w tej miejscowości. Mimo zmęczenia wszyscy czuliśmy wielką satysfakcję płynącą z przekonania, że robimy coś wielkiego. Jedna ze staruszek przywitała nas na progu swego małego domu słowami: "Polska do mnie przyjechała". Po zakończonej pracy zapłonęły na cmentarzu w Kamionce biało-czerwone znicze. Podczas naszego pobytu na Ukrainie, skorzystaliśmy z zaproszenia polskiego księdza z Kamionki i uczestniczyliśmy w wycieczkach do pięknych miejsc. Zwiedziliśmy prastary Lwów, Olesko (rodzinny zamek Jana III Sobieskiego), zamek w Podhorcach i Złoczowie. Na każdym kroku "ocieraliśmy się" o polskie ślady, polską historię. Ale najważniejsze były kontakty z ludźmi - Polakami mieszkającymi za naszą wschodnią granicą. To ich serdeczność, ich wzruszenia i patriotyzm powodują, że każdego z nas coś woła do następnej wyprawy na Kresy, aby ocalić od zapomnienia to co cenne.

Jędrzej Woyciechowski
uczeń Gimnazjum Publicznego w Ziębicach

(aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)
sep

"A te krzyżyki u wiejskich cmentarzy,
które na jesień mchem zielonym kwitną
(...) A łzy, co święta obudza starszyzna,
Jakże to nazwać?... To wszystko ojczyzna!"

Niezwykła przygoda, niezwykła lekcja historii

Są w życiu chwile, które na zawsze zostają w pamięci - piękne, niezwykłe, wyjątkowe. Są miejsca, miejsca gdzie będzie się chciało wracać i są wreszcie ludzie, ku którym śle się ciepłe myśli, ku którym kieruje się wspomnienia.

W pierwszych dniach lipca miałam ogromną przyjemność przebywać w Kamionce Buskiej na Ukrainie, wraz z grupą młodzieży z naszego Gimnazjum nr 9. Znaleźliśmy sie tam w związku z akcją, której inicjatorką jest pani redaktor Grażyna Orłowska-Sondej, "Mogiłę Pradziada Ocal od Zapomnienia", a jej celem jest doprowadzenie do porządku mocno zdewastowanych mogił Polaków na Kresach. Do udziału w akcji przekonał mnie pan Bolesław Lang, osiedlowy animator kultury, który był kierownikiem naszej grupy. Dziś, wspominając swój udział w akcji, wciąż nie mogę wyjść ze stanu zachwytu, wzruszenia, rozrzewnienia, choć minęło już tyle dni. Była to niezwykła lekcja historii, szukanie własnych korzeni, zrobienie czegoś, co jest piękne, potrzebne, inne od takiego zwyczajnego spędzania wakacji.

W Kamionce (Strumiłowej) Buskiej zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci przez księdza Adama Bezaka. Zakwaterowano nas u sióstr serafitek, gdzie było nam, jak u Pana Boga za piecem. Jednak największe emocje wiązały się ze starym cmentarzem, na którym szumiały trawy, wyrosłe po pas, biegały kózki odpoczywające na starych nagrobkach, spośród chaszczy wyłaniały się mniej lub bardziej zdewastowane groby. Pierwsze chwile były pełne zadumy i jakichiś trudnych do nazwania wzruszeń (każdy z nas miał swoje korzenie właśnie tam, na Kresach). Jednocześnie poczuliśmy, że cel z jakim tu przybyliśmy, jest ważny, wielki i bardzo chcieliśmy zostawić po sobie jak najwięcej dobrze wykonanej pracy. Z dumą patrzyłam na młodzież, dzieciaki znane mi ze szkolnej ławki, te same, a jakby nie te same. Podziwiałam zapał, chęci, a przede wszystkim widziałam, że sami chcą zrobić coś dla tych, którzy odeszli, o których zapomniano, a którzy przecież są cząstką historii, tej niełatwej historii Polaków.

Dziesięć dni minęło szybko. Cmentarz w Kamionce stał się nam bardzo bliski. Co dzień patrzyliśmy z radością, jak nowe groby zostają uporządkowane, jak spod warstwy mchu wyłaniają się nazwiska, ... a nad nimi szumiały stare drzewa, dopowiadając historię zapisaną na starych kamiennych płytach. I kiedy przyszedł czas wyjazdu, kiedy po raz ostatni stanęliśmy na "naszym cmentarzu", zapalając biało-czerwone znicze, coś dławiło w gardle i jakoś tak było żal. Przyrzekliśmy sobie, że za rok...

Akcja pani Orłowskiej-Sondej, to piękna akcja, żaden podręcznik historii, najpiękniejsze słowa wierszy nie powiedzą tego, co wydobywane spod mchu, trawy, ziemi stare nagrobki. Czas spędzany na Kresach, to czas niezwykłych wzruszeń, tych ukrywanych na samym dnie serca, czasem jeszcze nie nazwanych. Udało się zrobić coś pożytecznego, pięknego zarazem. Zawarliśmy także wiele nowych znajomości (z nami była grupa młodzieży z Ziębic wraz z opiekunami). Zwiedzaliśmy Lwów, uczestniczyliśmy w uroczystościach odsłonięcia pomnika pomordowanych profesorów, jeździliśmy szlakiem Jana III Sobieskiego, gościł nas mer Kamionki, na każdym kroku spotykaliśmy się z życzliwością mieszkańców miasteczka, którzy przyglądali się naszym poczynaniom, a wielu z nich pomagało nam w pracy.

Są wielkie i małe wzruszenia, są chwile, których się nigdy nie zapomni. Często myślę o niewielkim cmentarzu w Kamionce, gdzie znajduje się grób małego harcerza, nauczycielki, żony i wielu wielu innych, którzy stali się bliscy choć nieznani. Jestem szczęśliwa, że mogłam uczestniczyć w akcji "Mogiłę Pradziada Ocal od Zapomnienia" wraz uczniami naszego gimnazjum, którzy byli wspaniali, okazali się niezwykle dojrzali. Wszyscy przeżyliśmy niezwykłą przygodę życia, niezwykłe zetknięcie z historią.

Ewa Alfut

(aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)
sep

Brzeżany

3 lipca 2011 - nie mogliśmy się doczekać tego dnia, w końcu wyjazd na Ukrainę i po raz kolejny do Brzeżan. Brzeżany to piękne typowe miasteczko wschodniego pogranicza. Z bogactwem kultur, religii, tradycji. To z Brzeżan pochodzi marszałek Edward Rydz-Śmigły, a na tamtejszym cmentarzu pochowana jest jego matka Maria.

Nasza grupa kontynuowała prace rozpoczęte w ubiegłym roku na cmentarzu w Brzeżanach i Podhajcach. Jakie było nasze zdziwienie kiedy, wchodząc na cmentarz w Brzeżanach ujrzeliśmy częściowo uporządkowane polskie mogiły, które w ubiegłym roku były zdewastowane - zrujnowane grobowce, uszkodzone krzyże, rzeźby, niewidoczne napisy na kamieniach. Jak się później dowiedzieliśmy to Polacy mieszkający tutaj kontynuowali nasze działania. Zabraliśmy się z zapałem do pracy, a jest jeszcze wiele do zrobienia, bo cmentarz liczy 5 hektarów i w ubiegłym roku nie udało nam się dotrzeć do wszystkich miejsc. Pracowaliśmy w różnych warunkach, często w 30-stopniowym upale, ale nikt nie narzekał, wszyscy czuliśmy oprócz zmęczenia niesamowitą satysfakcję. Wydobywaliśmy na światło dzienne kolejne polskie mogiły a wśród nich groby wojskowych z czasów Powstania Styczniowego, wojny 1918-1920, wielu znamienitych obywateli Brzeżan: starostów, sędziów, założyciela gimnazjum, profesorów, lekarzy, uczniów i studentów. O historii ludzi tam pochowanych dowiadywaliśmy się czytając napisy - epitafia. Na cmentarzu często odwiedzali nas mieszkańcy Brzeżan, najpierw nieśmiało, potem coraz częściej. Zagadywali, wypytywali skąd jesteśmy i dlaczego tu pracujemy. Byli bardzo zdziwieni, że pracujemy tu jako wolontariusze, opowiadali nam swoje historie życia, dziękowali za naszą pracę niejednokrotnie ocierając płynące łzy.

Oprócz codziennej pracy mieliśmy również okazję zwiedzić ważne historyczne miejsca na Ukrainie: Lwów, Zbaraż, Brzeżany-Raj, Kamieniec Podolski, Chocim.

Przesłanie tej akcji ma głębszy charakter. Chodzi również o to, by młodzi ludzie zaczęli interesować się historią swoich przodków. Wielu z nich zaczęło już odkrywać dzieje bliskich, którzy pochodzą z Kresów. To żywa i niezapomniana lekcja historii i patriotyzmu. I dlatego co roku będziemy brać udział w tej akcji i dbać o polskie mogiły na Kresach.

Zuzanna Hauza Dyrektor Gimnazjum im. Armii Krajowej w Żórawinie
Daria Nowak nauczyciel Zespołu Szkól Ponadgimnazjalnych Nr 1 w Oławie

(aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)
sep

Pojechaliśmy tam, skąd nasz ród - Komarno

Po wojnie na wiązowskiej ziemi osiedliło się sporo mieszkańców z Komarna i okolicznych wiosek: Chłóp, Tuligłów, Buczał... Ratując pamięć o przodkach, gimnazjaliści z Wiązowa - już po raz drugi - czynnie włączyli się w akcję "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia".

W czasie roku szkolnego przeprowadzane były akcje zbierania symbolicznych złotówek, a w podczas wakacji uczniowie pod opieką nauczycieli wyjechali za wschodnią granicę, by ratować od zapomnienia polski cmentarz katolicki w Komarnie. Codzienna praca na cmentarzu to: karczowanie, jeszcze raz karczowanie, koszenie, czyszczenie pomników, odnawianie napisów. Trzeba też było podnosić poprzewracane nagrobki i przywracać im dawny blask. Pracowaliśmy po 8-9 godzin dziennie... Praca była ciężka, czasem doskwierał upał, innym razem trzeba było chować się w cmentarnej kaplicy, bo niespodziewanie lunął deszcz albo zaskoczyła burza. Ale nikt nie narzekał, że jest ciężko, że jest zmęczony. Atrybutami Rafała i Dawida stały się kosiarki i widły, Wojtka sekator i siekiera, a Konrada szpadel i taczka. Dominika, Ania i Edyta nie rozstawały się z drucianymi szczotkami, szpachelkami, grabiami, motykami, pędzlami i farbą. Nauczyciele pokazali uczniom, że doskonale potrafią posługiwać się zarówno kosiarką jak i kosą, siekierą, widłami, szpadlem czy motyką.

Jakże dumni byliśmy, gdy odwiedziła nas Pani Kurator Beata Pawłowicz i z satysfakcją oglądała efekty naszej pracy. Był to przecież "nasz cmentarz", bo na nagrobkach odczytywaliśmy dobrze znane nam nazwiska m.in. Mihułka, Mazur, Bober, Dubaniowski, Wajda, Pater, Piskorz, Hurkacz, Smalec, Partyka.

W pracy pomagali nam Polacy z Komarna i okolicznych wiosek. Byli szczęśliwi i cieszyli się jak dzieci, że o nich pamiętamy. Starsi, schorowani przyjeżdżali, aby porozmawiać i posłuchać polskiej mowy. Płakali i mówili, że "Polska do nas wróciła", bo byliśmy dla nich namiastką ukochanej ojczyzny. Życzliwym okiem patrzyli na naszą pracę również Ukraińcy. Podziwiali młodzież, witali uśmiechem, chętnie służyli pomocą i zapraszali: przyjedźcie za rok.

Mieszkaliśmy u polskich rodzin - Wiesi i Władysława Mihułków oraz Oli i Piotra Koronczewskich - które przyjęły nas niezwykle serdecznie. Wieczorami było wspólne muzykowanie, grillowanie, były wspomnienia i opowieści jak się "tu żyło i żyje". W niedziele i święta poznawaliśmy zabytki tej przepięknej ziemi. Zwiedziliśmy Lwów, Rudki, Gródek Jagielloński, Drohobycz, i niezwykle malowniczo położony Truskawiec. Była to niezapomniana lekcja historii i patriotyzmu.

Gdy nadszedł czas wyjazdu ze łzami w oczach żegnaliśmy się z naszymi "nowymi rodzinami" i z Komarnem. Obiecaliśmy, że wrócimy za rok.

Edwarda Derkowska
Nauczycielka gimnazjum w Wiązowie

(aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)