Relacje uczestników Akcja 2015

Nadwórna

Uczniowie z Zespołu Szkół im. ks. J. Dzierżonia w Pieszycach: Bartosik Marcin, Klaudia Chruściel, Iwanicka Anna, Iwanicki Łukasz, Kulczycki Adam, Malecha Bartosz, Mucha Dominik, Radecki Patryk, Szczypka Marcin oraz uczennica Szkoły Podstawowej nr 1 w Pieszycach Szczypka Bernadetta wraz z opiekunami Szczypką Bernadettą i Winiarskim Ryszardem pojechali na Ukrainę do miasta Nadwórna w powiecie Iwanofrankowskim (wcześniej Stanisławowskim) w ramach programu "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia". Był to pierwszy wyjazd młodzieży z Pieszyc, która dotychczas przez okres 2 lat angażowała się w akcje na miejscu (kwesta na cmentarzach, zbiórka darów, sprzedaż kalendarzy, zbiórka zniczy).

W dniu 08.07.2015 o godz. 18:00 udaliśmy się do Wrocławia na odprawę przed Urzędem Marszałkowskim, skąd wraz z innymi grupami ruszyliśmy w stronę granicy polsko-ukraińskiej. Dla wszystkich uczniów przekraczanie granicy było pewną przygodą, gdyż zajęło nam to ok. 4 godzin. Po wjeździe na teren Ukrainy szybko doceniliśmy nasze wspaniałe polskie drogi, ponieważ na wielu odcinkach naszej trasy do miejsca docelowego brakowało asfaltu, czego konsekwencją była kilkugodzinna podróż do Nadwórnej, gdzie przybyliśmy ok. godz. 14:00 dnia następnego. Naszą grupę przywitał pan Adam Karcher oraz pan Igor Andruniak, który przez cały czas naszego pobytu pełnił funkcję naszego miejscowego opiekuna. Miłą niespodzianką było również przypadkowe spotkanie z mieszkańcem Dzierżoniowa panem Adamem Gajewskim, który przez cały nasz pobyt był bardzo pomocny zarówno na cmentarzu jak i w poznawaniu okolicy.

Po przywitaniu naszej grupy, udaliśmy się na obiad i zostaliśmy zakwaterowani na terenie szkoły wojskowo-sportowej. Po krótkim odpoczynku zobaczyliśmy centrum miasta i zrobiliśmy zakupy na kolację. Wieczorem przygotowaliśmy narzędzia i sprzęt potrzebny do pracy na cmentarzu.

10.07.2015, piątek
Wypoczęci w dobrych humorach poszliśmy na cmentarz. Kiedy przyszliśmy na miejsce, wprost nie mogliśmy uwierzyć w to, co zobaczyliśmy, a mianowicie jeden wielki gąszcz porośnięty krzakami i młodymi drzewkami, przez który trudno było dojrzeć groby. Nie czekając na nic, wzięliśmy się do pracy. Część chłopców wycinała drzewa i krzewy, a pozostali wynosili je na miejsce wywózki śmieci. Podczas pracy odwiedził nas zastępca mera miasta Nadwórna.

Już pierwszego dnia czuliśmy, że ten wyjazd będzie wyjątkowy. Ciężko pracowaliśmy, ale sprawiało nam to przyjemność, powoli znajdowaliśmy wśród zarośli groby i krzyże. Wiele z nich było całkowicie niewidocznych pod roślinami. Wiele krzyży było przewróconych, wiele drzew wrosło w groby i ich ogrodzenia, ale wiedzieliśmy, że sobie z tym poradzimy. Każdy z nas przyjechał tutaj świadomy tego, że czeka nas praca, ale nie spodziewaliśmy się, że groby naszych przodków są tak bardzo zaniedbane. Każdy nowo odkryty przez nas krzyż, czy grób dodawał nam siły i przynosił wiele radości.

Późnym popołudniem wracając do internatu udaliśmy się na obiad i na zakupy. Widok naszej grupy idącej przez miasto z banerem szkolnym, polską flagą, narzędziami (siekiery, szpadel, grabie, sekatory, piły) i z uśmiechem na ustach był bezcenny. By i inni też byli szczęśliwsi, rozdawaliśmy spotkanym osobom cukierki i lizaki, przywiezione z Polski. Musimy przyznać, że dobrze się wtedy bawiliśmy. Po powrocie do miejsca noclegu był czas na kąpiel i krótki odpoczynek. Po wspólnie przygotowanej i zjedzonej kolacji nasza grupa udała się na boisko, gdzie nasi dzielni chłopcy grali z miejscową młodzieżą w piłkę nożną.

11.07.2015, sobota
Zaraz po śniadaniu kontynuowaliśmy naszą pracę na cmentarzu. Wycinaliśmy krzewy i młode drzewka, obcinaliśmy bluszcz z grobów i krzyży, zbieraliśmy śmieci i czyściliśmy groby. Ale nasz pobyt na cmentarzu to nie tylko praca, to również codzienne spotkania z ludźmi, którzy pytali, co my tutaj właściwie robimy i skąd jesteśmy. Większość osób przechodząca przez cmentarz (my pracowaliśmy przy alejce, która służy za skrót mieszkańcom) pozdrawiała nas serdecznie i czasami ludzie częstowali nas tym, co akurat mieli przy sobie: były to cukierki, ale też i np. pomidory. Ktoś przyniósł nam wodę do picia, ktoś zapytał, czy może nam pomóc i pracował z nami przez kilka godzin. Jeszcze ktoś chciał po prostu porozmawiać, bo jesteśmy z Polski. Był też pan, który przewrócił się na cmentarzu i chłopcy odprowadzili go do domu. Mieszkał niedaleko, ale odprowadzanie do domu trwało długo, bo pan chciał po prostu porozmawiać. Ten dzień pracy na cmentarzy jak wczorajszy przyniósł nam wielu wrażeń i był jedyny w swoim rodzaju.

Po pracy poszliśmy na obiad, gdzie czekał na nas pan Igor Andruniak, by pokazać nam kilka miejsc w Nadwórnej. Zobaczyliśmy cerkiew prawosławną, ruiny Starego Zamku oraz Park Miejski z jeziorkami. Jak zwykle szliśmy przez miasto w ubraniach roboczych, ale tym razem bez narzędzi, gdyż jeden mężczyzna mieszkający niedaleko cmentarza zaproponował, byśmy zostawiali u niego narzędzia. Towarzyszyła nam polska flaga, i rozdawaliśmy przechodniom słodycze. Po powrocie do internatu czekali na nas nasi nowi miejscowi znajomi, by zagrać w piłkę na boisku. Po kolacji młodzież z Nadwórnej zadawała nam wiele pytań dotyczących naszego pobytu i po naszych wyjaśnieniach, ku naszemu zdziwieniu, parę osób zapytało się, czy może iść z nami na cmentarz do pomocy. Jak się w poniedziałek okazało, kilka osób dotrzymało słowa i pracowało z nami do samego końca.

12.07.2015, niedziela
Dzień wolny od pracy, ale nie od wrażeń. Chcąc posmakować prawdziwej Ukrainy pojechaliśmy lokalnym autobusem do Iwanofrankowska (dawnego Stanisławowa). Co to była za podróż! Przeładowany autobus, gorąco i do tego drogi pełne dziur i wybojów! Niezapomniane chwile przez ok. 45 minut. Kiedy dojechaliśmy do Stanisławowa naszym oczom ukazał się piękny dworzec kolejowy, spod którego udaliśmy się na długi spacer po mieście. Tego dnia było na Ukrainie święto Piotra i Pawła, mieliśmy więc możliwość zobaczenia wielu osób ubranych w ukraińskie stroje udających się do kościoła. Zobaczyliśmy cerkiew greko-katolicką, prawosławną oraz kościół rzymsko-katolicki (byliśmy na mszy ślubnej). Zobaczyliśmy również pomnik Adama Mickiewicza, skwer miejski, pomnik Chrystusa i Muzeum Ikon. Będąc w centrum Stanisławowa mieliśmy wrażenie, jakbyśmy byli w jakimś dużym mieście europejskim, gdzie panuje spokój i harmonia. Ludzie tak samo ubrani, uśmiechnięci, muzyka rozbrzmiewa na ulicach, a my zajadamy słodkie kołacze.

O godz. 13 powróciliśmy do ukraińskiej rzeczywistości, idąc pod Urząd Wojewódzki, gdzie spotkaliśmy się z uczestnikami walk na Majdanie. Jeden z nich, który był od pierwszego dnia w Kijowie, opowiadał nam o Majdanie i odpowiadał na nasze pytania. W tym miejscu należy podkreślić, że na zachodniej Ukrainie jest bezpiecznie. O wydarzeniach na Majdanie przypominają wszystkim tablice pamiątkowe ze zdjęciami osób, które straciły życie na Majdanie, znajdujące się w miastach, a także w instytucjach państwowych w tym również w szkołach. Naszym przewodnikiem po Stanisławowie był pan Igor Andruniak. Po powrocie ze Stanisławowa poszliśmy do naszej zaprzyjaźnionej już restauracji, by zjeść pyszny obiad. Wieczorem jak zwykle graliśmy z naszymi nowymi znajomymi w piłkę.

13.07.2015, poniedziałek
Po śniadaniu cała grupa pojechała do Mołotkowa, gdzie znajduje się pomnik II Brygady Legionów Polskich. Na miejscu usłyszeliśmy historię II Brygady i posprzątaliśmy pomnik i miejsce wokół niego. Z nami pracowało 2 chłopców z Nadwórnej, oddając tym samym cześć poległym Polakom. Po skończonej pracy wspólnie poszliśmy do studni, gdzie można czerpać wodę solankową. Jest naprawdę słona. Mieszkańcy Mołotkowa zalewają nią ogórki lub słoninę, która jest regionalnym przysmakiem. Kolejnym miejscem, które zwiedziliśmy była szkoła. Dyrektor szkoły opowiedział nam o systemie kształcenia na Ukrainie i o specjalizacji szkoły w Mołotkowie. Pełni wrażeń wróciliśmy do Nadwórnej i zwiedziliśmy muzeum nafty "UKRNAFTA". Wejście do muzeum zorganizował nam pan Jurij Muszak, jak również zaprosił całą grupę na kawę lub sok w formie podziękowania za naszą troskę o cmentarz. Po południu poszliśmy na "nasz cmentarz", by popracować gdyż motto naszej grupy brzmiało: dzień bez pracy na "naszym cmentarzu", to dzień stracony.

14.07.2015, wtorek
To był pracowity dzień. Od rana spędzaliśmy go na "naszym cmentarzu" porządkując groby. Prawie wszystkie drzewka i krzewy były już wycięte i zniesione na jedno miejsce. Mogliśmy więc wycinać bluszcze i inne rośliny, które obrastały krzyże i nagrobki oraz czyścić pomniki z mchu i innych zabrudzeń. W pracy pomagali nam tego dnia pan Adam Gajewski i Władysław Muszak. Panowie przynieśli klej i narzędzia, by móc posklejać niektóre płyty nagrobne i nagrobki. Wraz z nimi udało nam się naprawić kilka nagrobków. W pracy pomogli nam również pracownicy z miasta, którzy wywieźli 8 ciężarówek gałęzi i roślin, które do tej pory wycięliśmy. W czasie pracy była u nas telewizja regionalna, by zrobić reportaż o naszej akcji. Ale największą przyjemność sprawili nam ludzie, którzy przyjechali z Wrocławia w poszukiwaniu grobu swoich przodków. Okazało się, że nasza grupa zdążyła już oczyścić z zarośli ich rodzinny grobowiec. Spotkanie z tymi ludźmi zrobiło na nas duże wrażenie. Patrząc na nich, kiedy stali przy rodzinnym grobie poczuliśmy, jak ważna jest nasza praca na cmentarzu i jak wiele dobra niesie za sobą akcja "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia". Uśmiechy na twarzach i dobre słowo, którym nas obdarowali były dla nas największym podziękowaniem za naszą pracę. Lecz oni w podzięce za nasz trud włożony w oczyszczanie grobów zaprosili nas na dobre lody. Na koniec dnia pojechaliśmy z panem Adamem do Jaremczy, miejscowości uzdrowiskowej z wodospadami. Tam prawie wszyscy kupiliśmy sobie na miejscowym rynku koszulki ze znakiem Ukrainy, a wieczorem chłopcy zagrali w piłkę, gdyż w środę miał się odbyć mecz polsko-ukraiński.

15.07.2015, środa
Pogoda nam nie sprzyjała. Od samego rana padał deszcz. Postanowiliśmy więc trochę zmienić plan dnia. Do południa zwiedziliśmy kościół greko-katolicki, cerkiew prawosławną i miejscowy bazar, a kiedy przestało padać pracowaliśmy na cmentarzu. O godz. 16:30 byliśmy z powrotem w internacie by przygotować się do meczu. Nasi chłopcy otrzymali od trenera ze szkoły wojskowo-sportowej jednolite stroje, a my przygotowaliśmy polskie słodycze i napoje dla grających i kibiców. Na początek drużyny się zaprezentowały, była chwila dla reporterów (obecna była telewizja regionalna, gazeta z Nadwórnej), a drużyny odśpiewały swoje hymny narodowe. Potem była już tylko gra. Wszyscy grali bardzo ambitnie. Nikomu nie przeszkadzał nawet padający chwilowo deszcz. Mecz zakończył się wynikiem 3:3.

16.07.2015, czwartek
Czekał na nas kolejny wyjątkowy dzień. Rozpoczęliśmy go uczestnictwem we Mszy Świętej w polskim kościele. Ksiądz Walery przywitał nas i poinformował wiernych, w jakim celu przyjechaliśmy na Ukrainę. Po skończonej Mszy rozmawialiśmy z osobami w kościele i obdarowaliśmy ich kawą i słodyczami przywiezionymi z Polski. Księdzu przekazaliśmy kilka kartonów nowej odzieży i butów oraz słodycze dla parafian. Następnie wspólnie udaliśmy się na cmentarz, gdzie odmówiliśmy wraz z księdzem modlitwę za pochowanych na tym cmentarzu. Na koniec ustawiliśmy na grobach zapalone białe i czerwone znicze, które dostaliśmy w trakcie odprawy we Wrocławiu. Po tym jak ksiądz nas opuścił, zabraliśmy się do sprzątania na cmentarzu. Część z nas wykonywała drobniejsze prace porządkowe, a część chłopców kosiła trawę zwykłymi kosami pożyczonymi od miejscowych, a kosą spalinową ścinali grubsze rośliny. Po obiedzie pan Igor Andruniak przygotował dla nas rozrywkę - spotkanie z panem Romanem, wiecedyrektorem szkoły w Pasiecznej, który cudownie śpiewa i gra na gitarze. Zaśpiewaliśmy z nim kilkanaście piosenek. Po spotkaniu z panem Romanem rozśpiewani szliśmy przez miasto. Wieczór spędziliśmy z naszymi kolegami z Ukrainy na terenie szkoły.

17.07.2015, piątek
Ostatni dzień pracy na "naszym cmentarzu". Tego dnia po raz ostatni zrobiliśmy kilka rzeczy: odebraliśmy od zaprzyjaźnionego mieszkańca nasze narzędzia, zjedliśmy obiad w naszej ulubionej restauracji, odwiedziliśmy targ, szliśmy przez miasto z flagą polską i szkolnym banerem, zrobiliśmy zakupy w naszych ulubionych sklepach, zagraliśmy ostatni raz w piłkę. Już od rana pracowaliśmy na cmentarzu chcąc zrobić jak najwięcej. Tego dnia oprócz pracy porządkowej spisywaliśmy inskrypcje z nagrobków i krzyży oraz robiliśmy zdjęcia poszczególnym grobom. Udało nam się zrobić dokumentację dla 101 grobów. Oczyściliśmy natomiast ok. 130 nagrobków i krzyży. Po przerwie obiadowej nadal porządkowaliśmy cmentarz, a niektórzy nowi znajomi przyszli nas pożegnać. Przyjechała również do nas ekipa ze Studia Wschód na czele z panią Grażyną Orłowską-Sondej, pani Kurator Beata Pawłowicz oraz nasza lokalna koordynatorka pani Jadwiga Horanin. Mimo niesprzyjającej pogody udało się nagrać naszą grupę przy pracy i przeprowadzić z nami wywiady. Przyjechał również pan Roman z Pasiecznej, z którym zaśpiewaliśmy wspólnie przy pomniku II Żelaznej Brygady, a następnie idąc ze śpiewem na ustach pożegnaliśmy się z miastem.

18.07.2015, sobota
Ostatni dzień na Ukrainie. O 6:00 rano wyjechaliśmy z Nadwórnej. O godz. 9:00 przyjechaliśmy na obrzeża Lwowa. Komunikacją miejską udaliśmy się do centrum. Tam spotkaliśmy się z przewodnikiem. Zwiedzanie Lwowa rozpoczęliśmy od Cmentarza Łyczakowskiego. Widzieliśmy groby powstańców listopadowych, powstańców styczniowych, Orląt Lwowskich, bohaterów Majdanu oraz wielu sławnych osób m.in.: Marii Konopnickiej, Gabrieli Zapolskiej. Kolejnymi punktami na trasie były kościoły, cerkwie, przepiękne budynki m.in. opera. Na koniec pojechaliśmy na stadion, na którym odbywał się finał Euro 2012. Po 9 godzinach spędzonych we Lwowie nadszedł czas powrotu do Polski. Na granicy czekała nas miła niespodzianka - w niecałą godzinę udało nam się przekroczyć granicę. Po kilku kolejnych godzinach wróciliśmy pełni wrażeń do Pieszyc.

Mamy nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się powrócić do Nadwórnej na "nasz cmentarz", by kontynuować rozpoczętą tam pracę.

Koordynator pieszyckiej grupy
Bernadetta Szczypka

Gdy pierwszy raz usłyszałem o wyjeździe na Ukrainę w ramach akcji "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia", to wyobraziłem sobie straszne rzeczy. Myślałem, że będziemy spać w okopach albo jakimś bunkrze, a obok nas będą stać stodoły i farmy. Uważałem, że spotkamy samych ignorantów albo złodziei, którzy będą krytykować każdy nasz krok, jednak moje przeczucia okazały się błędne. Mieszkaliśmy w normalnym mieście, jedliśmy normalne jedzenie, ludzie byli w porządku. Miło mnie to zaskoczyło. Na wyjeździe dużo osób mnie się pytało, czy się boję. Szczerze mówiąc, nie czułem strachu, ponieważ wiedziałem, że tam, gdzie jedziemy, jest bezpiecznie. Weszliśmy na cmentarz. Patrzę wokół siebie - las, krzaki, las, pomnik, krzaki, las i chyba groby. Myślę - gdzie tu robota? Przecież tu nie ma grobów. Dopiero później zauważyłem, że wśród tych drzew są jakieś groby. Roboty było po uszy. Cały czas pracowaliśmy - cięliśmy drzewa, wycinaliśmy krzaki, czyściliśmy groby, itp. Myślałem również, że wyjazd to będzie sama praca - i znowu zaskoczenie! Bardzo często coś zwiedzaliśmy, chodziliśmy po mieście. Wyjazd był naprawdę dobrze zorganizowany. Wszyscy się napracowali, ale naprawdę warto było. Różnica między tym co było na początku, a tym, co zostawiliśmy, była ogromna. Naprawdę widać było owoce naszej pracy. Tubylcy także byli zadowoleni z naszej pracy. Zawsze byli chętni do pomocy, czy to pomocną dłonią, czy butelką wody. Roboty jest jeszcze dużo, więc jedziemy tam w przyszłym roku. To był naprawdę genialny wyjazd. Opłacało się jechać, ponieważ i pomogliśmy, i pozwiedzaliśmy, i popracowaliśmy - łączyliśmy przyjemne z pożytecznym. Ta wycieczka bardzo mi się spodobała i na pewno w przyszłym roku znowu pojadę pomagać ratować groby przed zapomnieniem. Polecam wszystkim tą akcję, bo naprawdę się opłaca.

Marcin

(aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)