Byliśmy w Twoich stronach - Kamionka

Relacja z Kamionki Strumiłowej (Buskiej)

W ubiegłym roku na wakacjach w ramach dolnośląskiej akcji "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia", na Kresy po raz pierwszy wyruszyła grupa młodzieży z Ziębic. Było nas 5 osób. Naszą ekipę tworzyło: dwoje uczniów z Liceum Ogólnokształcącego w Ziębicach wraz z nauczycielem oraz dwoje wolontariuszy z Koła Miejskiego PCK Ziębice. Wraz z nami, wspólny trud pracy na kresowych cmentarzach podjęli też uczniowie Gimnazjum nr 9 we Wrocławiu wraz z dwojgiem opiekunów. Pierwszego dnia pobytu na Ukrainie, uczestniczyliśmy w podniosłej uroczystości odsłonięcia pomnika upamiętniającego mord polskich oficerów we Lwowie w 1941 r. Mordując polską inteligencję, hitlerowcy chcieli zniszczyć polski naród. Naród jednak przetrwał. Na odsłonięcie tego pomnika czekało wielu Polaków aż 70 lat. Młodzież z Ziębic i Wrocławia mogła nie tylko zadumać się nad okrucieństwem wojny, ale i zachwycić się piękną, śpiewną mową Polaków-Lwowiaków, których tłumy uczestniczyły w tym polskim święcie.

Po lwowskiej uroczystości, uczestnicy tej patriotycznej wyprawy podzielili się na grupy i już oddzielnie wyruszyli do "swojej" miejscowości, gdzie przez następne 10 dni przyszło im pracować. Naszą grupę wrocławsko-ziębicką tworzyło 12 osób połączonych wspólnym celem - przywrócenia do dawnej świetności polskiego cmentarza w Kamionce Strumiłowej.

Panowie uzbrojeni w kosiarki i siekiery karczowali teren polskiego cmentarza w Kamionce. Z kolei panie szczotkami czyściły ocalałe pomniki, by potem je pomalować. Pracy było wiele. Z dumą odkrywaliśmy z darni i chwastów kolejny pomnik. Pracowaliśmy na cmentarzu, gdzie chowano Polaków zasłużonych dla miasta - Kamionki Strumiłowej. Groby skromniejsze zniszczył czas. Do pracy z nami włączyła się mała grupka Polaków mieszkająca w tej miejscowości. Mimo zmęczenia wszyscy czuliśmy wielką satysfakcję płynącą z przekonania, że robimy coś wielkiego. Jedna ze staruszek przywitała nas na progu swego małego domu słowami: "Polska do mnie przyjechała". Po zakończonej pracy zapłonęły na cmentarzu w Kamionce biało-czerwone znicze. Podczas naszego pobytu na Ukrainie, skorzystaliśmy z zaproszenia polskiego księdza z Kamionki i uczestniczyliśmy w wycieczkach do pięknych miejsc. Zwiedziliśmy prastary Lwów, Olesko (rodzinny zamek Jana III Sobieskiego), zamek w Podhorcach i Złoczowie. Na każdym kroku "ocieraliśmy się" o polskie ślady, polską historię. Ale najważniejsze były kontakty z ludźmi - Polakami mieszkającymi za naszą wschodnią granicą. To ich serdeczność, ich wzruszenia i patriotyzm powodują, że każdego z nas coś woła do następnej wyprawy na Kresy, aby ocalić od zapomnienia to co cenne.

Jędrzej Woyciechowski
uczeń Gimnazjum Publicznego w Ziębicach

(aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)

sep

"A te krzyżyki u wiejskich cmentarzy,
które na jesień mchem zielonym kwitną
(...) A łzy, co święta obudza starszyzna,
Jakże to nazwać?... To wszystko ojczyzna!"

Niezwykła przygoda, niezwykła lekcja historii

Są w życiu chwile, które na zawsze zostają w pamięci - piękne, niezwykłe, wyjątkowe. Są miejsca, miejsca gdzie będzie się chciało wracać i są wreszcie ludzie, ku którym śle się ciepłe myśli, ku którym kieruje się wspomnienia.

W pierwszych dniach lipca miałam ogromną przyjemność przebywać w Kamionce Buskiej na Ukrainie, wraz z grupą młodzieży z naszego Gimnazjum nr 9. Znaleźliśmy sie tam w związku z akcją, której inicjatorką jest pani redaktor Grażyna Orłowska-Sondej, "Mogiłę Pradziada Ocal od Zapomnienia", a jej celem jest doprowadzenie do porządku mocno zdewastowanych mogił Polaków na Kresach. Do udziału w akcji przekonał mnie pan Bolesław Lang, osiedlowy animator kultury, który był kierownikiem naszej grupy. Dziś, wspominając swój udział w akcji, wciąż nie mogę wyjść ze stanu zachwytu, wzruszenia, rozrzewnienia, choć minęło już tyle dni. Była to niezwykła lekcja historii, szukanie własnych korzeni, zrobienie czegoś, co jest piękne, potrzebne, inne od takiego zwyczajnego spędzania wakacji.

W Kamionce (Strumiłowej) Buskiej zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci przez księdza Adama Bezaka. Zakwaterowano nas u sióstr serafitek, gdzie było nam, jak u Pana Boga za piecem. Jednak największe emocje wiązały się ze starym cmentarzem, na którym szumiały trawy, wyrosłe po pas, biegały kózki odpoczywające na starych nagrobkach, spośród chaszczy wyłaniały się mniej lub bardziej zdewastowane groby. Pierwsze chwile były pełne zadumy i jakichiś trudnych do nazwania wzruszeń (każdy z nas miał swoje korzenie właśnie tam, na Kresach). Jednocześnie poczuliśmy, że cel z jakim tu przybyliśmy, jest ważny, wielki i bardzo chcieliśmy zostawić po sobie jak najwięcej dobrze wykonanej pracy. Z dumą patrzyłam na młodzież, dzieciaki znane mi ze szkolnej ławki, te same, a jakby nie te same. Podziwiałam zapał, chęci, a przede wszystkim widziałam, że sami chcą zrobić coś dla tych, którzy odeszli, o których zapomniano, a którzy przecież są cząstką historii, tej niełatwej historii Polaków.

Dziesięć dni minęło szybko. Cmentarz w Kamionce stał się nam bardzo bliski. Co dzień patrzyliśmy z radością, jak nowe groby zostają uporządkowane, jak spod warstwy mchu wyłaniają się nazwiska, ... a nad nimi szumiały stare drzewa, dopowiadając historię zapisaną na starych kamiennych płytach. I kiedy przyszedł czas wyjazdu, kiedy po raz ostatni stanęliśmy na "naszym cmentarzu", zapalając biało-czerwone znicze, coś dławiło w gardle i jakoś tak było żal. Przyrzekliśmy sobie, że za rok...

Akcja pani Orłowskiej-Sondej, to piękna akcja, żaden podręcznik historii, najpiękniejsze słowa wierszy nie powiedzą tego, co wydobywane spod mchu, trawy, ziemi stare nagrobki. Czas spędzany na Kresach, to czas niezwykłych wzruszeń, tych ukrywanych na samym dnie serca, czasem jeszcze nie nazwanych. Udało się zrobić coś pożytecznego, pięknego zarazem. Zawarliśmy także wiele nowych znajomości (z nami była grupa młodzieży z Ziębic wraz z opiekunami). Zwiedzaliśmy Lwów, uczestniczyliśmy w uroczystościach odsłonięcia pomnika pomordowanych profesorów, jeździliśmy szlakiem Jana III Sobieskiego, gościł nas mer Kamionki, na każdym kroku spotykaliśmy się z życzliwością mieszkańców miasteczka, którzy przyglądali się naszym poczynaniom, a wielu z nich pomagało nam w pracy.

Są wielkie i małe wzruszenia, są chwile, których się nigdy nie zapomni. Często myślę o niewielkim cmentarzu w Kamionce, gdzie znajduje się grób małego harcerza, nauczycielki, żony i wielu wielu innych, którzy stali się bliscy choć nieznani. Jestem szczęśliwa, że mogłam uczestniczyć w akcji "Mogiłę Pradziada Ocal od Zapomnienia" wraz uczniami naszego gimnazjum, którzy byli wspaniali, okazali się niezwykle dojrzali. Wszyscy przeżyliśmy niezwykłą przygodę życia, niezwykłe zetknięcie z historią.

Ewa Alfut

(aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)
Zobacz też: