Relacje uczestników Akcja 2012

W Korcu po raz pierwszy ale nie ostatni...

Korzec, kiedyś siedziba książąt Koreckich, później Czartoryskich liczące w 1936 roku 6.700 mieszkańców, obecnie ciche ukraińskie miasteczko k/Równego liczące 8.600 mieszkańców było miejscem pobytu 7-osobowej grupy sycowskiej młodzieży w dniach 9-17.07. w ramach dolnośląskiej akcji TVP Wrocław i Kuratorium Oświaty pn. "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia". Porządkowali tam teren przedwojennego polskiego cmentarza.

Grupa z Liceum Ogólnokształcącego im. T.Kościuszki w Sycowie w składzie: Byczek Natalia, Kosińska Monika, Kuropka Aleksandra, Stępin Anna, Cichalewski Wojciech, Grondys Szymon, Olszewski Damian jadąc autokarem z Wrocławia przez Przemyśl, Medykę (trzygodzinna odprawa graniczna), zwiedzanie Lwowa (obowiązkowy 8-godzinny odpoczynek kierowców i autokaru), Brody, Równe dotarła do Korca po 26 godzinach podróży. Zamieszkaliśmy w gościnnych progach plebani kościoła św. Antoniego u księdza Waldemara Szlachty.

Po odpoczynku rozpoczęliśmy prace na cmentarzu usytuowanym w odległości 20 minut marszu od naszego noclegu. Teren porośnięty kępami wysokich gęstych chaszczy z wydeptanymi obok ścieżkami do współczesnych mogił i pasące się kozy - oto taki obraz pojawił się przed sycowską grupą. Zainstalowaliśmy się ze sprzętem, ubiorami roboczymi w kaplicy cmentarnej - jedynym chłodnym miejscu na powierzchni 1,6 ha cmentarza. Po ustaleniu zakresu prac chłopcy zaczęli usuwać chaszcze (odsłaniając niewidoczne wcześniej mogiły) maczetami, sekatorami i kosiarką. Dziewczęta malowały nieczytelne napisy na pomnikach. Nie była to prosta czynność. Wpierw trzeba było oczyścić i odczytać tekst, w wielu wypadkach wodząc palcem po zarysach wyrytych liter i cyfr. Stosowano też różne inne techniki ułatwiające odczytanie tekstu: zasłonięcie powierzchni od słońca i odczyt pod kątem, polewanie płynem (np. rozpuszczalnikiem nitro), wspólne konsultacje. Wszystko po to, aby odmalować tekst w pierwotnej wersji. Np. w jednym przypadku było wyryte "ziła" aby niżej na tym samym pomniku było "żyła", albo wyraz "ljat" zamiast "lat". Na jednym pomniku zmarła osoba w roku 1917 a powyżej w 198. Kamieniarz nie wyrył cyfry pomiędzy 9 a 8 (prawdopodobnie zero lub jedynkę). Stwierdziliśmy, w żartach, że znamy już najstarszy pomnik na tym cmentarzu.

I tak codziennie w godz. 9:00 - 17:00 staraliśmy się (choć w części) przywrócić do przedwojennego wyglądu teren polskiego cmentarza. Obok pięknych zabytkowych pomników z pierwszej połowy XIX wieku, są też mogiły współczesne, np. obok mogiły Mariana Masalskiego, który "zmarł w dalekim kraju w 1909r" jest mogiła Masalskiego z 2009r. Wiele wspaniałych sentencji odkrywaliśmy na pomnikach z piaskowca lub marmuru, np.:
"Tu są zwłoki
złożone Jana włada
TYSZECKIEGO, żył Lat 56.
Przeniósł się do wieczności
w roku 1831 11 lipca
Żyj w Bogu dobry Mężu
Ciesz się stwórco w Niebie
Ja na Ziemi póki Żyię, modlę się za Ciebie
Nie przestaje wraz z Dziećmi
Rąk wznosić do Pana
By Ci wina wszelaka była darowana
A kto z bliźnich przechodząc
Twe mogile miia
Proszę o westchnienie i zdrowaś
Maryia
Przychilna Małżonka z ur. Koslowskich
Maryianna TYSZECKA"

W czwartek 12.07. były prawosławne obchody świętych Piotra i Pawła. Aby uszanować to święto nie pracowaliśmy na cmentarzu, lecz przy kościele a konkretnie przy mogile poległego nieznanego legionisty oraz przy malowaniu wyrytego tekstu na dużym kamieniu polnym. Mogiła z 1920 roku wymagała gruntownego posklejania a potem pomalowania na biało. Klejenie poszczególnych rozsypujących się cegieł zajęło ponad 5 godzin. Olka i Ania malowały białą farbą napis:

TU SPOCZYWAJĄ
PROCHY NIEZNANEGO
ŻOŁNIERZA POLSKIEGO
KTÓRY W 1920 R. POLEGŁ
ŚMIERCIĄ WALECZNCH
CHWAŁA POLEGŁEMU

A z drugiej strony napis:

OFICEROWIE I SZEREG.
1 KOMP. 3 BAONU
K.O.P.
I tutaj jest potrzeba wspomnienia o historii tego dużego polnego głazu. W ubiegłym roku grupa kajakarzy z Lublina rozpoczynała z Korca spływ rzeką Korczyk. Na pierwszym postoju odwiedziła Ich starsza kobieta i pokazała duży głaz polny - miejsce spoczynku nieznanego żołnierza polskiego z 1920r. Ten fakt kajakarze opisali na swej stronie internetowej na którą trafił przypadkowo i przeczytał ks. Waldemar. Staraniem ks. Waldemara oraz Tomasza Adriana, miejscowego biznesmena, głaz z dużymi trudnościami transportowymi został umieszczony na wewnętrznym dziedzińcu kościoła obok mogił nieznanego legionisty i żołnierza z 1920r. Nikt z nas nie znał historii głazu (myślałem, że jest obok kościoła od 1920r.) do dnia tegorocznej wizyty na plebani kajakarzy z Lublina. Okazało się, że zeszłoroczną historię opisał brat obecnego szefa spływu. Gdy rano następnego dnia zobaczyli głaz w nowym miejscu - byli zszokowani wyglądem i treścią odmalowanych napisów.

W tym świątecznym dniu nasze dziewczęta pod kierownictwem Natalii postarały się o niespodziankę w kuchni. Zamiast obiadokolacji przygotowywanej przez panią Tatianę mieszkającą obok plebani, dziewczęta ugotowały typowy polski obiad ze schabowym i ziemniakami spełniając również ciche marzenie ks. Waldemara. Na wystawną kolację zaprosili nas rodzice Jarosławy - Ukrainki uczącej się j. polskiego w szkółce parafialnej. Nie sposób było zjeść tych wszystkich wspaniałości serwowanych nam na suto zastawionym stole.

W następnym dniu postanowiliśmy podnieść, poskładać i posklejać kilka powalonych pomników. Udało się nam podnieść i skleić 3 pomniki. Na więcej niestety nie było sił. Samymi rękoma tego się nie uda uczynić, bo potrzeba choćby wyciągarki, która podniesie np. głaz ok. 150 kg ważący. Przy jednym z posklejanych pomników odkopaliśmy części krzyża z piaskowca, który był zwieńczeniem górnej części tego pomnika. Ale niestety z wykopanych fragmentów ukazał się niekompletny krzyż - brakowało jednego z ramion i po sugestii ks. Waldemara umieszczono krzyż w odłamkach w kaplicy cmentarnej.

Codziennie wchodząc przez bramę główną przechodziliśmy obok zarośniętego fragmentu, ponoć najstarszej części cmentarza. I wreszcie w ostatnim dniu chłopcy postanowili zmierzyć się z tym gąszczem. Jedyną obawą były jamy grobowe, które wyłaniały się na brzegu wspomnianej gęstwiny. Od pierwszego dnia pracy na cmentarzu opiekun zwracał uwagę wszystkim członkom grupy, aby chodząc patrzyli uważnie pod nogi, bo trawa kryje zapadliska i jamy grobowców. Tym razem jamy grobowców widać było z daleka. W trakcie wycinania zarośli podeszła do nas staruszka mieszkająca zaraz za murem cmentarza. Wspomniała, że jako mała dziewczynka nosiła kwiaty na mogiłę dziewczynki znajdującej się gdzieś tutaj w tym gąszczu. Z rozmowy wywnioskowaliśmy, że tych zarośli nikt nie ruszał od ponad 50 lat. Po kilku godzinach wycinania maczetami i sekatorem przez Wojtka, Szymona i Monikę wspomaganych kosiarką kierowaną rękoma opiekuna ukazały się zarysy kilku pomników w tym wspomniana mogiła 4-letniej dziewczynki zmarłej w 1927r. tj. Krysi Sielawy oraz pomnik Marii Endrukajtis (prawdopodobnie) matki Jana Enrukajtisa - historyka i regionalisty, twórcy opisu historii miasta w 1936r. Nie dokończyliśmy wycinki, bo wygoniła nas ulewa. Dziewczęta nie dokończyły też malowania kilku rozpoczętych napisów na pomnikach - wszystko to wskazuje że musimy powrócić tu za rok.

Przez cały czas wykonywana była dokumentacja fotograficzna, która będzie nieodłączną częścią składową wykonywanej inwentaryzacji cmentarza. Wojtek wykonywał zdjęcia wszystkich widocznych mogił znajdujących się na cmentarzu, aby potem w domowym zaciszu wykonać spis pochowanych na cmentarzu w Korcu. Oczywiście nie będzie to wykaz wszystkich obecnych mogił, bo wiele spoczywa jeszcze w kilku innych kępach zarośli lub nie było odczytanych i odmalowanych nazwisk na mogiłach - to czeka na realizację w latach następnych.

Po pracy, na terenie plebani nasza młodzież spotykała się z członkami szkółki j. polskiego przy kościele św. Antoniego. Wspólne rozmowy, wymiany poglądów, poznawanie nowych zwrotów ukraińskich i wiele, wiele innych ciekawych zajęć z pieczeniem kiełbasek na ognisku włącznie wypełniało wieczorny czas.

Dużo można byłoby pisać o serdeczności mieszkańców Korca, o Ich życiu bez pośpiechu i na tzw. luzie, o przychylności władz miasta ze Starostą i Merem na czele, ale wspomnę tylko o ciągłym problemie z awariami prądu (wiatr lub deszcz) oraz spalonym hydroforze na plebani co skutkowało permanentnym noszeniem wody wiadrami ze studni.

Mogliśmy tam pojechać dzięki całorocznej zbiórce pieniędzy przez dzieci naszej gminy i wielu sponsorów. Dziękujemy Burmistrzowi MiG Syców za opłatę przejazdu do Korca, firmie Chemal za farby i klej, SGK za wypożyczenie narzędzi oraz Kardynałowi Henrykowi Gulbinowiczowi za sprezentowanie kosiarki.

Na końcu chciałbym, jako opiekun sycowskiej grupy, podziękować za wzorową postawę w ciężkiej pracy, w nieznośnym upale bohaterom tej akcji czyli: Ani, Monice, Natalii, Oli, Damianowi, Szymonowi i Wojtkowi, bo faktycznie jest za co dziękować. Wykonali ogrom pracy fizycznej i chcą tam jechać jeszcze raz za rok.

Opiekun grupy Edmund Goś

(aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)
Zobacz też: