Relacje uczestników Akcja 2014

Tam, gdzie nasze korzenie - Bohorodyczyn

Złe losy nas rzuciły po calutkiej ziemi.
Cmentarze świata zasialiśmy kośćmi swymi,
Lecz zawsze będzie nas łączyć wspólna tęsknota
Do tych ziem, gdzie minęła nasza młodość złota

W tym roku na ziemie swoich przodków, do Bohorodyczyna udała się 7-osobowa grupa wolontariuszy z gminy Krośnice, by po raz kolejny w ramach akcji "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia" zobaczyć utracony skrawek Ojczyzny i ratować ślady polskości na miejscowym przedwojennym cmentarzu. Wśród jadących były uczennice Zespołu Szkół i Przedszkola w Krośnicach: Alicja Fendorf, Karolina Jasińska, Aleksandra Sarniecka, kierowca Marek Kołodziej, kresowiacy: p. Stefania Trzcińska, Bartosz Jasiński oraz opiekun grupy Renata Hajduk.

Na Kresy Wschodnie wyruszyliśmy spod kościoła Narodzenia NMP w Wierzchowicach. Pożegnani przez rodziców, znajomych, przewodniczącego Rady Gminy, obdarowani błogosławieństwem księdza, udaliśmy się do Wrocławia i dalej do miejsca przeznaczenia - do Bohorodyczyna.

Na miejsce dotarliśmy w niedzielę przed południem. Krótka modlitwa pod polskim krzyżem, msza św. w obrządku greckokatolickim w miejscowej cerkwi, a następnie ciepłe przywitanie przez mieszkańców - to początek naszej wizyty. Po chwili odpoczynku, rozmów z rodzinami, u których zamieszkaliśmy, ruszyliśmy wspólnie obejrzeć cmentarz. Wiedzieliśmy wcześniej, że jest już częściowo przygotowany na nasze przybycie i nie zawiedliśmy się.

Praca na polskich cmentarzach rozpoczęła się jednak od Kołomyi. Tam wspólnie z przedstawicielami Towarzystwa Polaków na Pokuciu czyściliśmy z chwastów piękne polskie sarkofagi, grabiliśmy liście, paliliśmy suche gałęzie pozostałe po wycince starych drzew, zbieraliśmy śmieci pozostawione przez współczesnych "użytkowników" cmentarza. Były rozmowy o współczesnej sytuacji na Ukrainie, podziękowania za pomoc w ratowaniu polskich przedwojennych miejsc pochówku zmarłych oraz za pamięć o mieszkających tam Polakach. Zaproszono też dwoje dzieci polskiego pochodzenia z Kołomyi na wakacje do Polski. W programie pobytu przewidziano nie tylko poznanie gminy Krośnice, powiatu milickiego, ale także zwiedzenie innych interesujących zakątków naszego kraju.

W następnych dniach zajęliśmy się już cmentarzem, który jest bliski wielu mieszkańcom Krośnic i Wierzchowic. Cmentarz ten, znajdujący się tuż za wsią Bohorodyczyn, był w większości wykoszony i częściowo skropiony środkami chwastobójczymi. Pracy jednak nie brakowało. Z zapałem oczyszczaliśmy z chwastów i innych zanieczyszczeń nasze "oczko w głowie" - Mogiłę Pomordowanych z 1944 r., czyściliśmy grobowce i pomniki, grabiliśmy wycięte chwasty i małe krzaki. Mimo że czasami "żar lał się z nieba", wszyscy z zapałem pracowali i metr po metrze zmieniali oblicze cmentarza. Pomocni okazali się też mieszkańcy Bohorodyczyna, którzy przy użyciu specjalnych dźwigów podnosili betonowe pomniki i osadzali je na właściwych miejscach. Bardzo cieszył fakt rozpoczęcia prac przy niszczejącym grobowcu dawnego właściciela ziemskiego Antoniego Szadbeja, a także posadzenie ozdobnych drzewek przy cmentarnym krzyżu i otoczenie ich przywiezionym z Polski płotkiem.

Pobyt w Bohorodyczynie nie ograniczał się tylko do pracy na cmentarzu. Popołudnia spędzaliśmy na spotkaniach z mieszkańcami wsi, zwiedzaniu okolicy, a także na zabawach z rówieśnikami. Jak co roku grupę z Polski odwiedził zaprzyjaźniony ksiądz greckokatolicki Wasyl Tomin, oraz wójt gminy Żukocin, którzy z życzliwością odnosili się do pobytu grupy z Krośnic na terenie ukraińskiej gminy i pracach czynionych na cmentarzu w Bohorodyczynie.

Podczas wizyty w Kołomyi zwiedziliśmy Muzeum Pokucia i Huculszczyzny, Muzeum Pisanki, rynek oraz miejskie targowisko.

Wieczorem, w przeddzień wyjazdu udaliśmy się na cmentarz i zapaliliśmy przywiezione z Polski znicze. Chwila modlitwy, zadumy i ostatnie, radosne spojrzenie na efekty naszej pracy. Przed odjazdem ze wsi nastąpił miły akcent ze strony jednej z mieszkanek Bohorodyczyna. Na ręce Renaty Hajduk wręczyła list, w którym dziękowała za szlachetną postawę Polaków podczas wydarzeń na kijowskim Majdanie, za pomoc polskich lekarzy w leczeniu rannych, a także wyrażała radość z powodu pamięci o "ich wsi".

Z żalem ale i z zadowoleniem opuszczaliśmy bliski nam Bohorodyczyn. W drodze powrotnej odwiedziliśmy Lwów, gdzie podziwialiśmy zabytkowe kamienice, deptak przed operą, katedrę i inne pozostawione tam zabytkowe, polskie kościoły. Dziewczynki z przyjemnością oglądały stroje nowożeńców, gdyż w tym dniu (sobota) Lwów zapełnił się młodymi parami, pięknymi limuzynami i dorożkami. Była również krótka wizyta w Barze k/Gródka Jagiellońskiego. Z daleka witał nas blask kościelnego dachu i odnowionej sakralnej budowli, w której teraz sprawowana jest eucharystia według wschodniego obrzędu. Tajemniczy wąwóz prowadzący na cmentarz nic nie stracił ze swego przedwojennego wyglądu, brak w nim tylko pięknych dębów podtrzymujących zbocza. Cmentarz jednak pobudza do wymownej refleksji: Gdzież są potomkowie tych, którzy stąd wyjechali? Siedem przedwojennych nagrobków, dwa ozdobne metalowe krzyże i jeden próchniejący drewniany - to wszystko co ukazało się oczom przyjezdnych.

Wyjazd na Kresy jak co roku dostarczył wielu pozytywnych wrażeń i emocji. Nowe znajomości i przyjaźnie, barwna kultura, zwyczaje, podobne potrawy mieszkających tam ludzi. Przede wszystkim jednak historia uwieczniona, a teraz odkrywana na cmentarnych postumentach i nagrobkach - to ważna, wiążąca pokoleniowa nić.

Jesteśmy dumni, że na ziemi przodków uprzątnięty cmentarz jest wymownym dowodem naszej pamięci i świadectwem tego, że jeszcze nie tak dawno była tam Polska.

Renata Hajduk

(aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)
Zobacz też: