Relacje uczestników Akcja 2012

Podhajce - magiczna kraina moich przodków

Siedzimy w busie na polsko-ukraińskiej granicy. W pamięci mam jeszcze wspomnienia związane z poprzednim wyjazdem, który niestety nie doszedł do skutku - to było dawno - tym razem już wiem, że nic nie stanie mi na przeszkodzie. W projektach mających ocalić polskie groby i przypominać o Kresach brałem udział już w gimnazjum, ale teraz mogę działać tam, a raczej tutaj, na miejscu.

Przekraczamy granicę, nadszedł czas żeby skonfrontować własne wyobrażenia o Ukrainie, niezliczone opowieści babci oraz historię z rzeczywistością. Szczęśliwym dla nas trafem kierowca zabłądził na drodze i mogliśmy obserwować prawdziwą Ukrainę, życie ludzi, ten niepowtarzalny klimat, gdzie co prawda drogi pozostawiają wiele do życzenia, ale po kilku godzinach jazdy wiem jedno. Nie chcę wracać do domu! Przynajmniej nie w najbliższym czasie. Po zakwaterowaniu tylko się w tym przekonaniu utwierdzam, ponieważ ludzie są niesamowicie otwarci i serdeczni. Znam trochę język rosyjski, mieszkańcy - polski, więc nie ma żadnych problemów z komunikacją. Mieszkamy u pani Natalii Lypki oraz Tani i Romana Kucybałów, w dwóch domach. Już pierwszy wieczór spędzamy na rozmowie z Romą - córką pani Natalii. Okazuje się że jest w naszym wieku, a nawet że urodziliśmy się w tym samym dniu, a to już było miłym zaskoczeniem.

Kolejne dni upływają nam na mozolnej pracy, a wieczory na rozmowach i poznawaniu ludzi. Zlani potem, zmęczeni, ale szczęśliwi. Efekty pracy było widać już po pierwszym dniu. Zaniedbane, zarośnięte polskie nagrobki odzyskują dawny blask. Spośród lasu chwastów, krzewów i drzew powoli wyłania się polski cmentarz wraz z jego historią.


Mieszkańcy Podhajec, bo tam mieszkamy, coraz częściej przechodzą alejkami, żeby zobaczyć nasze "dzieło". Często zatrzymują się, rozmawiają z nami, są pod wrażeniem naszej pracy. Wielu z nich było w Polsce, wielu ma w niej rodziny, niektórzy z nich to Polacy, na których twarzach maluje się wzruszenie i wdzięczność. Na niektórych grobach widnieją piękne figury świętych, na innych ważne dla Polski daty "uczestnik powstania z 1863r.", "zginął z córką w 1920r.", "inż. zginął w 1939r.". W takich miejscach czuje się historię, obok tych grobów nie można przejść obojętnie.

W wolnych chwilach zwiedzamy miasteczko i poznajemy ludzi. Zostajemy zaproszeni do Urzędu Miasta przez Mer Miasta Podhajec, panią Tatianę Lewkowycz, która jest bardzo miła i życzliwa, zresztą jak wszyscy których spotykamy na Ukrainie. W sąsiedztwie mieszka starsza pani, Polka, jest bardzo gościnna, już po 5 minutach traktuje nas jak własne dzieci i zaprasza na kolację. Byłem pod wielkim wrażeniem tego, jak ludzie potrafią być wobec nas otwarci i gościnni.

Dwa wolne dni poświęcamy na zwiedzanie Lwowa, Kamieńca Podolskiego i Chocimia. Miejsca przepiękne, a będąc w Kamieńcu można poczuć ogrom dawnej Rzeczpospolitej, coś niesamowitego!

Czas upływa błyskawicznie i trzeba szykować się do powrotu. W przeddzień wyjazdu pan Roman zawozi nas do wsi Tołstobaby. Tam po krótkich poszukiwaniach Paweł odnajduje swoją rodzinę, której nigdy nie widział i nawet nie śnił, że kiedyś spotka. To stanowiło piękne, wręcz magiczne podsumowanie całego wyjazdu, który w każdym calu przerósł moje - nasze najśmielsze oczekiwania. W tym miejscu dziękujemy pięknie naszej opiekunce pani Izabeli Mizerze oraz wszystkim uczestnikom akcji "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia" za okazane zrozumienie, wsparcie, serce i najdrobniejszą pomoc. Jestem przekonany, że warto było poświęcić część swoich letnich wakacji, aby nie pozwolić polskim grobom, kulturze i historii popaść w ruinę i zapomnienie oraz dać powód do dumy Polakom mieszkającym na Ukrainie. Zamierzam kontynuować rozpoczęte prace w przyszłym roku.

Kacper Antoszczak ILO Dzierżoniów
Zobacz też: